Do 30 maja trwał konkurs na recenzję ulubionej książki z Biblioteki pisarzy żydowskich im. Michała Friedmana. Zwyciężczynią została Dorota Nowacka, która nadesłała recenzję Dybuka Sz. An-skiego. Serdecznie gratulujemy! Poniżej zamieszczamy tekst nadesłany przez autorkę.
Szymon An-ski, Dybuk
Obietnica silniejsza niż śmierć i ludzkie prawa. Jedna z najsłynniejszych sztuk w języku jidysz, na podstawie której powstał jeszcze głośniejszy film.
Ileż to wody upłynęło, nim wreszcie zabrałam się za Dybuka… Obiecywałam sobie, że zapoznam się z tą sztuką już od bardzo dawna. Nie mam pojęcia, czemu zwlekałam, to się czyta jednym tchem.
Moi drodzy, w kulturze żydowskiej dybuk to nazwa duszy zmarłej osoby, która nie może odnaleźć spokoju po śmierci i wchodzi w ciało żywego człowieka. Teoretycznie dałoby radę sprowadzić motyw dybuka tylko i wyłącznie do opętania jakiegoś nieszczęśnika; An-ski (na nasze szczęście) postanowił jednak iść dalej, zgrabnie dobierając kilka innych wątków.
Wszystko zaczyna się od studenta jesziwy. Ów student o imieniu Chanan para się kabałą, za co zostaje uśmiercony (para rażony na podłogę bóżnicy). Jakiś czas później dusza Chanana znajduje drogę do Lei, bogobojnej, młodej Żydówki i wstępuje w nią w dniu jej zaślubin z innym. Wielkie jest zdziwienie otoczenia, gdy okazuje się, że dybuk uznaje Leę za swoją oblubienicę i wcale nie ma zamiaru jej opuścić.
Według mnie sztuka ta się bardzo An-skiemu udała. Zawarł w niej olbrzymi bagaż kultury żydowskiej, począwszy od tytułowego dybuka, przez rytuały ślubne, skończywszy na cudach cadyków. Jest tego cała masa! Przy czym język nie jest trudny, a przypisy redaktorów z Wolnych Lektur ułatwiają czytanie.
An-ski zestawił ze sobą dwa światy: świat Prawdy (inaczej zaświaty) oraz świat Iluzji (dla żywych). Zaskoczyło mnie to, jak bardzo obie te przestrzenie się przenikają, właściwie jedna bez drugiej nie może istnieć. Dużo jest zresztą odwołań do śmierci, przemijania i bezsensowności odchodzenia młodych ludzi: bardzo wyraźnym przykładem jest mogiła zamordowanych oblubieńców, znajdująca się w miasteczku (nie na cmentarzu!). Osobiście tego nie kupuję, ponieważ kirkuty zwykle znajdowały się w sporym oddaleniu od domów i taki grób przy ulicy nie wydaje mi się logiczny.
Wracając do tematu… Po śmierci ciało zostaje pogrzebane, a dusza znika. Bohaterowie Dybuka jednak cały czas sygnalizują, że zmarli wcale nie odeszli i są ciągle wśród nich. Lea przed opętaniem przez dybuka udaje się przecież na cmentarz, by zaprosić na swój ślub zmarłą matkę. Zaś cadyk z Miropola wcale się nie dziwi, że w kogoś wstąpił dybuk i normalnie organizuje sąd Tory, gdzie oskarżycielem jest nieboszczyk… Więcej nie zdradzę 😉
Słówko o spektaklu Teatru Żydowskiego w Warszawie: Miałam okazję obejrzeć Dybuka w ramach festiwalu Warszawa Singera, wpis o tym można znaleźć na New Shadowlife. Szczerze powiedziawszy, średnio mi się podobało… Do tej pory pamiętam dość drętwych aktorów. Przecież w każdą postać można było wlać tyle emocji, tyle cierpienia! Jedna osoba, do której nie mogę się przyczepić, to dyrektor teatru, Szymon Szurmiej i jego rola cadyka z Miropola. Aż mi ciarki po plecach przechodziły, gdy na niego patrzyłam… Oby ten człowiek żył ze dwieście lat.
Jeśli ktoś chce obejrzeć jakiś spektakl w jidysz, to bardziej już polecam Bonjour, monsieur Chagall.
Słówko o ekranizacji: Dybuka nakręcono w 1937 roku, jest to jeden z pięciu dostępnych na YouTube filmów, gdzie aktorzy mówią w języku jidysz. To istny cud, że wszystkie te produkcje przetrwały wojnę i że dziś można je oglądać.
Uwielbiam ten film. Jest klimatyczny, z naprawdę dobrymi aktorami (po dość długim researchu w Internecie doszłam do tego, że para grająca Chanana i Leę wyjechała w porę z Polski, ratując się przed Holokaustem. Oboje spoczywają w jednym miejscu…) i dla mnie tym bardziej wartościowy, że słychać w tle śpiew Gerszona Siroty, kantora z synagogi na Tłomackiem. Sirota zginął wraz z rodziną w powstaniu w getcie warszawskim.
Dybuka kręcono m.in. w Kazimierzu Dolnym (nie tylko ten film tam powstawał). Gdy to po raz pierwszy oglądałam, wielkim szokiem była dla mnie świadomość, że kiedyś po Kazimierzu rzeczywiście spacerowali Żydzi i rozmawiali w jidysz.
Cały film (z polskim lektorem – ubolewam nad tym, bo nie można posłuchać, jak mówią aktorzy) znajdziecie poniżej. Naprawdę polecam.
Jeśli chodzi o sztukę, nie mogę jej Wam nie polecić. No po prostu nie mogę! Jeśli człowiek interesuje się Żydami i ich kulturą, musi poznać Dybuka. 🙂
Tekst znaleźć można również na blogu Czechożydek.
Jeszcze raz gratulujemy! Przesyłka z nagrodą już jest w drodze 🙂