W Polsce dotąd ukazało się ponad 20 tłumaczeń „Małego Księcia”, a do tego kilka przekładów na gwary, np. mazurską, kaszubską. Jak to jest tłumaczyć dzieło, które doczekało się już tylu różnych wydań w kraju?
Dopiero teraz dowiaduję się, że było aż tyle tłumaczeń „Małego Księcia” na polski. Przystępując do pracy, nie myślałam o swoich poprzednikach w tym sensie, że nie chciałam sugerować się ich pomysłami, więc nie zaglądałam do innych edycji. Skądinąd kiedy tłumacz zabiera się za tak znany tekst, ma świadomość, że prawdopodobnie rezultat jego pracy będzie porównywany z innymi. Byłam wzruszona, że mam za zadanie przełożyć książkę, która była jednym z oczarowań mojego dzieciństwa. Pamiętam, że dostałam „Małego Księcia” w prezencie jako pięciolatka i potem wypytywałam mamę o to, gdzie dokładnie poleciał Mały Książę i czy może jednak wrócić do Róży, i czy ja też mam szansę się z nim spotkać. Mój przekład jest napisany trochę bardzie współczesnym językiem niż tamten z mojego dzieciństwa, choć nie unowocześniałam niczego na siłę.
Co sprawiło Pani największą trudność w przekładzie?
Nie mogę mówić o jakichś zasadniczych trudnościach, ale tłumacze na języki słowiańskie napotykają pewną trudność, związaną z główną „kobiecą” postacią książki. Otóż po francusku Róża okazuje się różą dopiero po jakimś czasie, na początku jest po prostu kwiatem, tyle że po polsku, po rosyjsku itd. kwiat jest rodzaju męskiego, a po francusku to rzeczownik żeński. Mały Książę dość długo myśli, że roślinka, którą się opiekuje i której humory znosi, to kapryśna żeńska istota, gdyby zaś po polsku napisać „kwiat”, „kwiatek”, traci się tę konotację. Tak więc w polszczyźnie róża musi stać się Różą trochę wcześniej niż po francusku, a ja tego żałowałam i dyskutowałam trochę o tym z redakcją.
Która z książek Antoine de Saint-Exupéry’ego uważa Pani za najlepszą? Dlaczego?
Nie lubię tak mówić o książkach – że akurat jedna jest lepsza od innych. „Ziemia, planeta ludzi” i „Nocny pilot” były kiedyś lekturami szkolnymi, nie wiem, czy są nimi nadal. Zapamiętałam je jako poruszające, głęboko humanistyczne teksty o stosunkowo prostym stylu w odróżnieniu od natchnionej „Twierdzy”. O małym księciu – po francusku imiona wszystkich bohaterów pisane są małą literą, jak rzeczowniki pospolite, tak jakby chodziło o to, aby nie czynić z nich bytów wyjątkowych, jednorazowych – można powiedzieć, że unieśmiertelnił swojego twórcę i jednocześnie zyskał nieporównywalnie większą od niego sławę.
Nowy przekład „Małego Księcia” można przeczytać tutaj.