Drogie Panie, mili Panowie oto nadszedł dzień ów: publikujemy zbiór gawęd szlacheckich Henryka Rzewuskiego, sławne Pamiątki Soplicy.
Ach, z tego ziarna wyrosła cała polska bujna piękność – kontuszowa, sarmacka, wąsa podkręcająca i z szablą niewiele myślący przed siebie, hej, po Kmicicowsku lecąca, byle jej kto krzyknął nad uchem „zdrada!”. Oto późniejszy zaufany urzędnik i wierny poddany carski stworzył wzorzec dla Pana Tadeusza Mickiewicza i trylogii Sienkiewiczowskiej. Dziwne? Ależ skąd: umysł przywykły podporządkowywać się temu, kto rozdaje dobra, zamieni bez bólu księcia Radziwiłła Panie Kochanku na kniazia Paskiewicza; choć poprzedniego szafarza i wodza z łezką rozrzewnienia czasem wspomni:
Już tam była mieszanina, urzędnicy i szlachta, magnaci i zaścianki byli brat za brat. Książę, napotkawszy jakiegoś szlachcica w obdartej czapce, zdarł ją z niego, na swoją głowę ją włożył, a oddał mu swoją aksamitną. Na to hasło zaczęliśmy mieniać między sobą czapki, a pić; ale tak, że w momencie każdy z nas inną czapkę miał na głowie. Potem książę, dobrze pijany, zaczął się rozbierać, besztając szlachtę z dobrego serca. I tak jednemu dał swój pas, mówiąc: ,,Daruję ci, durniu”; drugiemu kontusz: ,,Masz, świnio”; temu szpinkę brylantową: ,,Trzymaj, ośle”; a innemu żupan: ,,Weź, kpie!”; tak że postał w hajdawerach amarantowych i w koszuli, na której wisiał ogromny szkaplerz, i tak wlazł na wóz, na którym była kufa napełniona winem. On siadł na kufie, a wóz szlachta ciągnęła po ulicach Nowogródka.
Opracowanie redakcyjne: Magdalena Szymkuć, Karolina Kozioł, Weronika Trzeciak, Ewelina Ojdana, Aleksandra Sekuła, Dorota Kowalska, Marta Niedziałkowska, Łukasz Rekucki, Wojciech Szczęsny.